O Panie, dusza moja doznaje ucisku i tęskni do Ciebie (Ps 63, 9)

Prorok Zachariasz tęskni, mówiąc o czasach Mesjasza; opisał je jako okres, w którym Bóg miał wylać na Jerozolimę „Ducha łaski i przebłagania” (12, 10). Lecz radość ta zostanie zakłócona gwałtowną śmiercią tajemniczej osobistości: „Tego, którego przebili” (tamże), będzie gorzko opłakiwał cały lud. Jest to przepowiednia o cierpiącym Mesjaszu, która niejako powtarza proroctwa Izajasza o Słudze Pańskim „przebitym za nasze grzechy, zdruzgotanym za nasze winy” (53, 5). Jan, będąc przy śmierci Jezusa, wspomni słowa Zachariasza, a potem napisze je w swojej ewangelii, by potwierdzić, że w Chrystusie ukrzyżowanym i przebitym włócznią wypełniło się Pismo (J 19, 37). Sam Jezus pierwszy uczynił to zestawienie, gdy chcąc dać swoim uczniom dokładne pojęcie o swojej osobie i misji, zapowiedział swoje cierpienia.

Przy końcu pierwszego roku swojej działalności apostolskiej, Jezus zbiera przy sobie uczniów i spędziwszy z nimi jakiś czas na modlitwie – ponieważ nikt nie może pojąć Chrystusa, jeśli Ojciec go nie oświeci – uchyla zasłony okrywającej Jego tajemnicę. Przede wszystkim pyta ich: „Za kogo uważają Mnie tłumy?… A wy?” (Łk 9, 18. 20). Jeśli tłumy uważają Go za proroka, uczniowie dopuszczeni do zażyłości z Nim, świadkowie Jego cudów, dla których szczególnie była przeznaczona Jego nauka, powinni rozumieć coś więcej. I Piotr odpowiada za wszystkich: „za Mesjasza Bożego” (tamże). Odpowiedź jest dokładna; jest to echo proroctwa Izajasza o „Pomazańcu Pańskim” posłanym „głosić dobrą nowinę ubogim” (61, 1). Lecz to nie wszystko. Jezus uzupełnia ją po raz pierwszy zapowiedzią swojej męki: „Syn Człowieczy musi wiele wycierpieć: będzie zabity” (Łk 9, 22). Przedstawia się jako Sługa Pański, który będzie „wzgardzony i odepchnięty przez ludzi, mąż boleści, oswojony z cierpieniem” (Iz 53, 3). Dla uczniów, którzy podobnie jak ich współziomkowie myśleli jedynie o Mesjaszu-królu, to objawienie musiało być bardzo przykre i kłopotliwe. Lecz Jezus nie cofa się, owszem, zapowiada jeszcze, że również oni muszą iść drogą cierpienia: „Jeśli kto chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje” (Łk 9, 23). On pójdzie naprzód, aby dać przykład, i pierwszy poniesie krzyż; kto chce być Jego uczniem, musi Go naśladować, i to nie tylko raz, lecz „co dnia”, zapierając się siebie samego – swej woli, skłonności, upodobań – aby stać się podobnym do Mistrza cierpiącego i ukrzyżowanego. „Wy wszyscy, którzy zostaliście ochrzczeni w Chrystusie – mówi św. Paweł – przyoblekliście się w Chrystusa” (Ga 3, 27) – przyoblekliście się w Jego mękę i Jego śmierć. Chrześcijanin ochrzczony w śmierci Chrystusa powinien żyć na podobieństwo Tego, który zanim został uwielbiony, był „mężem boleści”. I jak końcem męki Pana było radosne zmartwychwstanie, tak też chrześcijanin, który poniesie krzyż dochodząc aż do utraty własnego życia dla Jezusa, ocali je odnajdując je w Nim w wiecznej chwale.

– O Chryste, Synu Boży, gdy rozważam Twoją mękę i śmierć, rozbrzmiewa w mojej duszy Twoje boskie słowo: „Ja nie miłowałem cię obłudnie”. Te słowa ranią mnie śmiertelnie, ponieważ otwierają oczy duszy mojej i widzę prawdę takiego stwierdzenia. Widzę dzieła Twojej miłości, widzę, ileś uczynił, Synu Boga, aby ukazać mi swoją miłość. Przekonuję się, ile zniosłeś w ciągu życia i śmierci, zawsze z powodu tej niezmierzonej miłości, jaką mnie darzysz. Odnajduję w Tobie wszystkie znaki Twojej stałej miłości, i nie mogę wątpić w żaden sposób o prawdziwości tych słów: nie obłudnie, lecz miłością najdoskonalszą i najgłębszą umiłowałeś mnie.

Rozważam również, jak we mnie wszystko jest odwrotnie; kocham Cię nieszczerze i obłudnie. Boleść mojej duszy jest tak wielka, że woła: „Mistrzu, to, o czym mówisz, że nie ma w Tobie tego, jest niestety we mnie, bo ja zawsze kochałam Cię nieszczerze i obłudnie. Nigdy nie zbliżyłam się do Ciebie, aby dzielić z Tobą cierpienia, jakie zniosłeś dla mnie. Służyłam Ci tylko nieszczerze i obłudnie.

Widzę, jak Ty umiłowałeś mnie prawdziwie, spostrzegam w Tobie wszystkie znaki i dzieła najprawdziwszej miłości, jak cały oddałeś się, by mi służyć, i jak bardzo zbliżyłeś się do mnie, bo stałeś się człowiekiem i odczułeś w sobie wszystkie cierpienia. I mówisz: „Ci wszyscy, którzy będą kochać i naśladować ubóstwo, cierpienie i moją pokorę, ci są prawdziwymi moimi dziećmi. Ci, którzy będą pamiętać o mojej męce i śmierci, bo w nich a nie gdzie indziej, jest prawdziwe zbawienie, ci są prawdziwymi moimi dziećmi (sob. bł. Aniela z Foligno).

O. Gabriel od św. Marii Magdaleny, karmelita bosy
Żyć Bogiem, t. II, str. 304

Udostępnij:
  • Facebook
  • Wykop
  • Twitter
  • Google Bookmarks
  • LinkedIn
  • email
  • Drukuj