O Panie, pokorni Cię chwalą (Syr 3, 20)
Dzisiejsze czytania podają nam rozważanie o pokorze, tym bardziej potrzebnej, im mniej ta cnota jest rozumiana i praktykowana. Stary Testament (I czytanie: Syr 3, 17-18. 20. 28-29) również mówi o jej konieczności — tak w obcowaniu z Bogiem jak i z bliźnim: „O ile wielki jesteś, o tyle się uniżaj, a znajdziesz łaskę u Pana” (tamże 18). Pokora człowieka nie polega na zaprzeczaniu własnym zaletom, lecz na uznaniu, że one są wyłącznym darem Boga; stąd wynika, że im ktoś jest „większy”, czyli bogatszy w zalety, tym bardziej winien upokarzać się uznając, że wszystko dał mu Bóg. Są też „wielkości” czysto przypadkowe, wynikające ze stopnia społecznego lub z obowiązku, jaki się pełni; chociaż nie dodają one nic do wewnętrznej wartości osoby, człowiek jest skłonny chwalić się nimi, czynić sobie z nich podnóżek, by wywyższyć się ponad innych: „Synu — upomina Pismo święte — wykonuj swe sprawy z łagodnością, a każdy będzie cię miłował” (tamże 17). Jak pokora przyciąga miłość, tak pycha ją odrzuca; pysznych nikt nie lubi. Jeśli zaś człowiek pozwala zakorzenić się w sobie pysze, staje się ona drugą jego naturą, nie spostrzega bowiem jej zła i jest niezdolny do opamiętania.
Dlatego Jezus napiętnował wszystkie formy próżności, stawiając we właściwym świetle ich prawdziwą marność. Tak było, kiedy faryzeusz zaprosił Go na obiad. Widział, jak zaproszeni z pośpiechem zajmowali pierwsze miejsca (Łk 14, 1. 7-14). Scena śmieszna., niesmaczna, a jednak zawsze aktualna. Czyż może jakieś miejsce uczynić człowieka większym lub lepszym, niż jest? To właśnie jego nędza skłania go, aby pokrywał własne braki za pomocą godnego miejsca. A przecież to właśnie wystawia go łatwiej na upokorzenia, bo wcześniej czy później zawsze się znajdzie ktoś, kto mu wytknie, że rościł sobie za duże pretensje. Tego właśnie naucza Jezus mówiąc: „Gdy będziesz zaproszonym, idź i usiądź na ostatnim miejscu… Każdy bowiem, kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się poniża, będzie wywyższony” (tamże 10-11). Może się to wydawać rzeczą bardzo prostą, a jednak życie wielu ludzi, nawet i chrześcijan, sprowadza się mniej lub więcej do wyścigu o pierwsze miejsce. A nie brak powodu, by się usprawiedliwiać, bądź to w imię dobra, apostolstwa, a nawet chwały Bożej. Lecz jeśli ktoś ma odwagę szczerze zbadać siebie, odkryje, że chodzi tutaj tylko o próżność.
Drugą naukę Jezus kieruje do zapraszającego: „Gdy wydajesz obiad albo wieczerzę, nie zapraszaj swoich przyjaciół ani braci, ani krewnych, ani zamożnych sąsiadów, aby cię i oni nawzajem nie zaprosili i miałbyś odpłatę” (tamże 12). Jezus czyni całkowity przewrót w mentalności ówczesnej. Świat zachowuje swoje zaproszenia dla osób, które mu przynoszą zaszczyt swoją godnością lub od których może się spodziewać jakichś korzyści; postępowanie podyktowane egoizmem i próżnością. Lecz uczeń Chrystusa winien postępować przeciwnie: zapraszać „ubogich, ułomnych, chromych i niewidomych”, czyli ludzi potrzebujących pomocy, niezdolnych dać „odpłatę”, W ten sposób może uważać się nie tylko za uczczonego, lecz „szczęśliwego”, ponieważ otrzyma „odpłatę przy zmartwychwstaniu sprawiedliwych” (tamże 13-14). Jednak nie można zmienić mentalności, jeśli się nie jest głęboko przekonanym, że tylko te wartości są prawdziwe, które mogą być skierowane do wartości wiecznych, i że życie ziemskie jest tylko pielgrzymką „do miasta Boga żyjącego, Jeruzalem niebieskiego”, gdzie sprawiedliwi — pokorni i pełni miłości — „są zapisani w niebiosach” (Hbr 12, 22-23; II czytanie”).
– Nakłoń, Panie, ucho swoje i wysłuchaj mnie… Ty skłaniasz ucho, jeśli ja nie podnoszę głowy. Ty zbliżasz się do tego, kto się uniża, oddalasz się zaś od tego, kto się wywyższa, chyba że chodzi o tego, kogo Ty wywyższasz, ponieważ naprzód sam się upokorzył. O Boże, Ty skłaniasz więc ku nam swoje ucho. Jesteś na wysokościach, my na niskościach. Ty jesteś na wysokości, my na niskości, lecz nie jesteśmy opuszczeni… Okazałeś nam bowiem swoją miłość, bo gdyśmy jeszcze byli prawdziwie grzesznikami, Chrystus umarł za nas…
Nakłoń, Panie, swoje ucho i wysłuchaj mnie, bo jestem nędzny i ubogi. Nie skłaniasz ucha ku bogaczowi, lecz raczej ku nędznemu i ubogiemu, czyli pokornemu i ku temu, kto takim się uznaje; ku temu, kto potrzebuje miłosierdzia, a nie ku temu, kto jest syty i chełpi się, jak gdyby mu nic nie brakowało (św. Augustyn).
– Spraw, o Panie, abyśmy byli złączeni ze wszystkimi naszymi braćmi, nawet najbardziej oddalonymi, nawet z tymi, których Ty pociągnąłeś do siebie w inny niż nas sposób. Naucz nas kochać i pozwól korzystać braciom mniej obdarzonym z naszych bogactw; spraw, abyśmy ich kochali po bratersku i dzielili z wszystkimi nasze dobra, chętnie im je ofiarowywali, prosząc, by je przyjęli (zob, Ch, de Foucauld).
O. Gabriel od św. Marii Magdaleny, karmelita bosy
Żyć Bogiem, t. III, str. 133