WIERZYĆ MIŁOŚCI
Na wieki będę opiewał łaski Twoje, Panie, Twoją najmiłosierniejszą miłość (Ps 89, 2)
„Bóg jest miłością!” (1 J 4, 16). Skarb zamknięty w tych słowach Pisma świętego jest niezmierzony, ale Bóg go otwiera i objawia temu, kto w pełni oddaje się kontemplacji Słowa wcielonego. Dopóki się nie zrozumie, że Bóg jest miłością nieskończoną, życzliwością bezgraniczną, która się oddaje i obejmuje wszystkich ludzi, aby im udzielić swego dobra, swego szczęścia, dopóty życie duchowe pozostaje w zarodku, bo nie rozwinęło się jeszcze albo nie pogłębiło. Dopiero kiedy chrześcijanin oświecony światłem Ducha Świętego wnika w tajemnicę boskiej miłości, jego życie wewnętrzne staje się głębsze, dojrzewa.
Trudno lepiej zrozumieć nieskończoną miłość Boga, jak wtedy, kiedy zbliżamy się do nędznego żłóbka, w którym spoczywa On, stawszy się dla nas człowiekiem. Jezus, Słowo, Słowo Ojca, mówi wszystkim i każdemu z osobna to wielkie słowo: Bóg cię miłuje!
Człowiek przymioty i właściwości Boga poznaje przez przyjęcie wzniosłych tajemnic Boga-Człowieka, poucza św. Jan od Krzyża (P.d. 37, 2); wśród nich pierwszą jest zawsze miłość, która stanowi istotę Boga. Z miłosnej i milczącej kontemplacji Dzieciątka Jezus rodzi się w nas głęboki i przenikliwy zmysł nieskończonej Miłości, który sprawia, że nie tylko wierzymy, ale również do pewnego stopnia odczuwamy, że Bóg nas miłuje. Wola przyjmuje wówczas bez zastrzeżeń to, czego naucza wiara, przyjmuje to z miłością i ze wszystkich sił, a wtedy i dusza poczyna wierzyć niezachwianie nieskończonej Miłości. Bóg jest miłością. Kiedy ta podstawowa prawda całego chrześcijańskiego życia przeniknie całkowicie serce, wtedy dopiero chrześcijanin ją przeżywa, odczuwa, niemal jej dotyka w swoim Bogu wcielonym. Kto tak wierzy Miłości nieskończonej, odda się jej bez zastrzeżeń i całkowicie.
Tak wierzył i tak się oddał pierwszy męczennik Szczepan, którego dzisiaj Kościół wspomina, pragnąc ukazać swoim synom najbardziej autentyczną odpowiedź na miłość Boga: męczeństwo podjęte dla dochowania wiary Temu, kto przyszedł nas zbawić.
– Ty, Boże wieczny… zstąpiłeś z wielkiej wysokości Twojego Bóstwa aż do błota naszego człowieczeństwa, albowiem niskość rozumu mojego nie mogła ani pojąć, ani oglądać Twojej wyniosłości. Abym ja z moją nędzą mogła oglądać Twoją wielkość, stałeś się Dzieciątkiem zamykając wielkość Twojego Bóstwa w nędzy naszego człowieczeństwa. W ten sposób ukazałeś się nam w Słowie, Jednorodzonym Synu Twoim; w ten sposób poznałam Ciebie, o przepaści Miłości!… zawstydź się, zawstydź się, ślepe stworzenie tak uczczone i wyniesione przez swego Boga, że nie pojmujesz, iż Bóg w swojej niewysłowionej miłości zstąpił z wysokości Bóstwa, zstąpił do niskości błota twojego człowieczeństwa, abyś ty poznała Go w sobie… o Miłości niepojęta, o Miłości niewysłowiona, co Mu powiesz ty, duszo moja? Powiem Tobie, Ojcze przedwieczny, błagając Cię, najłaskawszy Boże, że Ty nas karmisz, wszystkie swoje sługi, ogniem Twojej miłości (św. Katarzyna ze Sieny).
– O Panie mój, jak źle używamy Twoich dobrodziejstw! By nam dać poznać miłość, jaką masz ku nam, uciekasz się do rozmaitych środków i sposobów, a my niewiele znając Twoją miłość, nie zważamy na nic. Nic przyzwyczajeni do tego ćwiczenia, pozwalamy, aby nasze myśli błądziły, gdzie chcą, nic troszcząc się o pogłębienie wielkich tajemnic, jakie Duch Święty zamknął w Twoich słowach… Zdumiewam się, odchodząc niemal od siebie, rozważając miłość, jaką Ty, Boże mój, masz ku nam, mimo że wiesz, jacy jesteśmy. Ona jest tak wielka, że słowa, którymi ją objawiasz, nic wydają mi się bynajmniej przesadne, gdyż gorętszą nam pokazałeś przez swoje dzieła (św. Teresa od Jezusa: Myśli 1, 4. 7).
O. Gabriel od św. Marii Magdaleny, karmelita bosy
Żyć Bogiem, t. I, str. 158