Zaprawdę, mówię wam, bracia, to w uniesieniu ducha trzeba iść naprzeciw nadchodzącego Chrystusa…, niech zatem nasz duch wstanie, uniesiony radością i wybiegnie na spotkanie swego Zbawiciela… Sądzę bowiem, że jesteśmy zaproszeni w tylu fragmentach Pisma do wyjścia Mu na spotkanie nie tylko w związku z drugim przyjściem, ale nawet w związku z pierwszym… Już zatem przed swoim przyjściem Pan przychodzi do nas; zanim objawi się całemu światu, przychodzi do nas poufale, mówiąc: „Nie zostawię was sierotami: Przyjdę do was” (J 14,18). Ponieważ w okresie przejściowym między pierwszym i ostatnim przyjściem jest częste i zażyłe przyjście Pana, według zasługi i zapału każdego, które nas kształtuje według pierwszego i przygotowuje do drugiego… Przez swoje obecne przyjście Pan pracuje nad urobieniem naszej pychy, nad upodobnieniem nas do tej pokory, którą objawił w czasie swojego pierwszego przyjścia i nad „przekształceniem naszego ciała poniżonego, na podobne do swego chwalebnego ciała” (Flp 3,21), które objawi nam, kiedy powróci. To dlatego musimy gorąco pragnąć i błagać o to poufałe przyjście, które daje nam łaskę pierwszego i obiecuje chwałę ostatniego… Pierwsze przyjście było pokorne i ukryte; ostatnie będzie promieniejące i wspaniałe. To, o którym mówię, jest ukryte, ale jest również wspaniałe. Mówię o nim „ukryte”, nie dlatego, żeby nie wiedział o nim ten, do którego przychodzi, ale ponieważ przytrafia mu się w sekrecie… Przychodzi, choć nie widać i oddala się, nim się spostrzeże. Sama Jego obecność jest dla duszy i umysłu światłem, które pozwala zobaczyć niewidoczne i poznać niepoznawalne… To przyjście Pana rzuca duszę tego, który Go kontempluje, w słodki i szczęśliwy podziw; z jego wnętrza wytryska ten okrzyk: „Któż, o Panie, podobny do Ciebie” (Ps 35,10)? Ci, którzy tego doświadczyli, wiedzą. Daj Boże aby ci, którzy tego nie doświadczyli, zapragnęli!