Panie, Ty „nad wszystkim masz litość” (Mdr 11,23)

Nie dziwi nas, że temat o miłosierdziu powraca tak często w liturgii niedzielnej, ponieważ Bóg jest miłosierdziem nieskończonym, niewyczerpanym, a człowiek bardzo potrzebuje miłosierdzia. Bóg, stwarzając go jednym aktem miłości, poszukuje go z dnia na dzień nieustannym aktem miłosierdzia naprawiając jego słabość, przebaczając winy, wybawiając od złego. Tę myśl wyraża pierwsze czytanie: „Nad wszystkim masz litość, bo wszystko w Twej mocy, i oczy zamykasz na grzechy ludzi, by się nawrócili. Miłujesz wszystkie stworzenia, niczym się nie brzydzisz, co uczyniłeś” (Mdr 11, 23-24). Żaden człowiek nie może istnieć bez wszechmocnego miłosierdzia Bożego, które nie przestaje miłować go i utrzymywać przy życiu mimo jego grzechów, niewierności i idzie za nim bez przerwy, by doprowadzić go do zbawienia.

To, co Księga Mądrości stwierdza ogólnie, ewangelia dzisiejsza (Łk 19, 1-10) ukazuje w konkretnym i bardzo wymownym zdarzeniu: w nawróceniu Zacheusza celnika. Zanim Jezus wszedł do Jerycha, spotkał niewidomego, który wystąpił spośród tłumu i głośno wołając ku Niemu, prosił o łaskę odzyskania wzroku. Nieco później przechodził przez miasto i oto niewielkiego wzrostu Zacheusz przeciska się przez tłum i wdrapuje na drzewo, pragnąc również zobaczyć Jezusa. Pragnie poznać Mistrza, o którym tyle słyszał z opowiadań, a może nawet opisów Jego dobroci względem celników. Była to w istocie rzecz niesłychana, aby nauczyciel Izraela zajmował się tymi ludźmi, których unikali i nienawidzili wszyscy z powodu ich zawodu urzędników cesarstwa rzymskiego, i uważali za nieprzyjaciół ludu. Zacheusz jako ich naczelnik był bardziej znany i nienawidzony niż inni; nie mógł zatem przejść nie zauważony. Lecz on nie przejmuje się ludem ani nie obawia się narazić na pośmiewisko i drwiny; usiłuje jedynie zobaczyć Pana i czeka na Jego przejście, śledząc wszystko z wysokości drzewa figowego: „Gdy Jezus przyszedł na to miejsce, spojrzał w górę i rzekł do niego: Zacheuszu, zejdź prędko, albowiem dziś muszę się zatrzymać w twoim domu” (tamże 5). Jezus wie dobrze, kim jest Zacheusz: to celnik, który wzbogacił się na pieniądzach wyłudzonych od ludu. A jednak nie gardzi nim i nie gani go, co więcej, zwraca się do niego przyjaźnie i zamierza odwiedzić jego dom. Zacheusz, który nigdy nawet nie śnił o czymś podobnym, schodzi pospiesznie z drzewa i przyjmuje słowa Chrystusa z wielką radością. Ludzie zgorszeni szemrają; on jednak nie zwraca na to uwagi; z Mistrzem, który poruszył jego serce, ma załatwić sprawy o wiele ważniejsze: „Panie, oto połowę mego majątku daję ubogim, a jeśli kogo w czym skrzywdziłem, zwracam poczwórnie” (tamże 8). Jest to całkowite nawrócenie. Wystarczyła obecność i dobroć Pana, by oświecić sumienie człowieka bez skrupułów, przyzwyczajonego do nieuczciwego zysku. Lecz Zacheusz okazał dobre przygotowanie, które otwarło go na łaskę: szczere pragnienie zobaczenia, spotkania Jezusa. A teraz słyszy, jak do niego mówi: „Dziś zbawienie stało się udziałem tego domu… Syn Człowieczy przyszedł szukać i zbawić to, co zginęło” (tamże 9-10). Celnikowi, którego faryzeusze uważali za grzesznika nieodwołalnie straconego, zostało dane zbawienie, a on je przyjął otwierając swój dom i serce Zbawicielowi. Chrystus czyni bezustannie ten sam dar każdemu człowiekowi: „Oto stoję u drzwi i kołaczę: jeśli kto posłyszy mój głos i drzwi otworzy, wejdę do niego i będę z nim wieczerzał, a on ze Mną” (Ap 3, 20). Bóg w swoim nieskończonym miłosierdziu nie zadowala się nawracaniem ludzi i przebaczaniem, lecz ofiaruje im swoją przyjaźń, zapraszając do zjednoczenia z sobą.

– Wszechmogący i miłosierny Boże, Ty sam możesz udzielić swoim wiernym łaski służenia Tobie w sposób godny Twojej chwały: dozwól nam, abyśmy zdążali bez przeszkód do osiągnięcia dóbr, jakie nam obiecałeś.

Ta Eucharystia, którą Kościół Ci składa, niech stanie się dla Ciebie, Panie, ofiarą doskonałą, a nam wyjedna Twoje miłosierdzie (Mszał Polski: kolekta i modlitwa nad darami).

– O Ojcze miłosierny i sędzio sprawiedliwy, chociaż znam własne winy, nie chcę oddalać się od Twojej obecności… lecz właśnie dlatego, Panie, że jestem grzesznikiem, przychodzę do Ciebie jako chory do lekarza wyznając… własne winy, abyś mi udzielił całkowitego przebaczenia.

O najsłodszy Jezu, spojrzyj na mnie łaskawie i nie odwracaj nigdy swych miłosiernych oczu ode mnie, bo od tego zależy, bym ja nigdy nie oddalił się od Ciebie… O najsłodszy i najmiłosierniejszy Jezu, orędowniku i ucieczko grzeszników, jak potrafię Ci odpłacić miłość i troskę, jaką mnie otaczasz? Któż będzie śmiał mnie oskarżyć i potępić, jeśli Ty mnie usprawiedliwiasz i czynisz wolnym? Jakże mógłbym nie ufać Twojemu miłosierdziu, gdy w Twojej obecności znika moja nędza? Ty mnie bronisz przed oszczerstwami ludzi i oskarżeniami moich nieprzyjaciół, przebaczając mi tak łaskawie winę, aby nie było powodu do potępienia mnie i kary; a ponieważ niezmierzone jest Twoje miłosierdzie, nie przestanę nigdy chwalić Cię ani nie ustanę służyć Tobie (L. da Ponte).

O. Gabriel od św. Marii Magdaleny, karmelita bosy
Żyć Bogiem, t. III, str. 401

Udostępnij:
  • Facebook
  • Wykop
  • Twitter
  • Google Bookmarks
  • LinkedIn
  • email
  • Drukuj