Panie, oczy wszystkich oczekują Ciebie, Ty zaś dajesz im pokarm we właściwym czasie (Ps 145, 15)

W dzisiejszej liturgii jawi się ponownie temat o Opatrzności skłaniającej się z miłością ku potrzebom człowieka. Punktem wyjścia jest wyjątek z Izajasza (55, 1-3) zawierający naglące wezwanie Boże do Żydów — wygnańców w Babilonie, aby nie odkładali powrotu do ojczyzny z obawy, że znajdą się w trudnych warunkach. Bóg zaopatrzy obficie ich potrzeby: „O wszyscy spragnieni, przyjdźcie do wody, przyjdźcie, choć nie macie pieniędzy! Kupujcie i spożywajcie bez pieniędzy i bez płacenia za wino i mleko” (tamże 1). Lecz poprzez pokarm i napój materialny łatwo jest przeczuć dobra mesjańskie, jakie często Stary Testament przedstawia przez obfitość wody, wina, mleka, mięsa. Jest to jeszcze jaśniejsze w następnych wierszach: „Nakłońcie wasze ucho i przyjdźcie do Mnie, posłuchajcie Mnie, a dusza wasza żyć będzie. Zawrę z wami wieczyste przymierze: są to niezawodne łaski dla Dawida” (tamże 3). Tak, Bóg zaopatruje potrzeby doczesne ludzi, lecz o wiele bardziej ich potrzeby duchowe, i oto wielka obietnica zastrzeżona dla tych, którzy słuchając Jego wezwania, przychodzą do Niego: Bóg zawrze z nimi wieczne przymierze, które w pełni urzeczywistni się w Jezusie, Mesjaszu.

Ewangelia z dnia (Mt 14, 13-21) w niezwykle malowniczym obrazie ukazuje spełnienie się obietnicy. Gdy Jezus wysiadł z łodzi na miejscu pustynnym, zobaczył się nagle otoczony rzeszą ubogich ludzi, którzy szli za Nim aż dotąd, niosąc z sobą chorych w cichej nadziei, że znajdą u Niego zrozumienie i pomoc, jakiej tak bardzo potrzebowali. Pan „zlitował się nad nimi i uzdrowił ich chorych” (tamże 14). Uzdrawia bez żadnej ich prośby, gdyż przyprowadzenie chorych tak daleko jest czymś więcej niż prośbą, jest także cichym wyrazem wiary. Tymczasem zapada wieczór, a uczniowie zatroskani mówią Mu: „Miejsce to jest puste i pora już spóźniona. Każ więc rozejść się tłumom: niech idą do wsi i zakupią sobie żywności” (tamże 15). To było, według nich, najprostsze i naturalne rozwiązanie, by móc zaspokoić głód tej rzeszy. Lecz Jezus ma inne rozwiązanie, nieskończenie prostsze i pełne miłości, jakie tylko On mógł podać: nie rozsyłać ludzi, lecz zaopatrzyć ich na miejscu; i wzywa uczniów, aby to uczynili: „Wy dajcie im jeść”(tamże 16), Mają tylko pięć chlebów i dwie ryby; złożą je Jezusowi i zobaczą, jak będą owocować, nie stokrotnie, lecz tysiąckrotnie: „Odmówił błogosławieństwo i połamawszy chleby dał je uczniom, uczniowie zaś tłumom. Jedli wszyscy do sytości” (tamże 19-20). Chociaż człowiek wskutek swojej ograniczoności i ubóstwa mało może uczynić dla braci, Bóg chce, aby to mało uczynił zupełnie i z całego serca; On zaś postara się rozmnożyć je.

Nadzieja tłumów, które szły za Jezusem, zapominając o głodzie, nie została zawiedziona. Spełniło się dla nich słowo Izajasza: „kupujcie i spożywajcie bez pieniędzy”. I nie tylko w znaczeniu materialnym, ponieważ Jezus rozmnażając chleby, by nakarmić ciało, rozdzielał też swoje słowo, by nakarmić dusze. Kto bez wahania idzie za Chrystusem, znajduje w Nim wszystko, czego potrzebuje dla swojego życia ziemskiego, a także wiecznego. Lecz trzeba iść za Nim z niezłomną wiarą, pewną Jego miłości nieskończonej. Wówczas zrozumie się namiętny okrzyk Apostoła: „Któż nas może odłączyć od miłości Chrystusowej? Utrapienie, ucisk czy prześladowanie, głód czy nagość, niebezpieczeństwo czy miecz?” (Rz 8, 35; II czytanie). Ani przeciwności życia osobistego, ani trudy apostolskie nie potrafią oderwać ucznia od jego Mistrza, bo jest przekonany, że w Jego miłości znajdzie siłę, by pokonać wszystkie przeszkody.

– O Jezu, spraw, abyśmy nauczyli się być zjednoczeni z Tobą, nie dla odczuwalnych łask, jakich nam udzielasz… Spraw, abyśmy szukali chleba niebieskiego, a kiedy go otrzymamy, byśmy wyrzucili z naszego serca wszelką troskę o życie doczesne. Jeśli owa rzesza opuściła domy, miasta, krewnych i wszystkie inne rzeczy, aby iść na miejsce puste, i nie odeszła nawet wtedy, gdy głód jej dokuczał, tym więcej my, którzy zbliżamy się do Twojego boskiego stołu, powinniśmy… miłować rzeczy duchowe i dopiero po nich zajmować się rzeczami doczesnymi…

O Panie, udziel nam łaski, abyśmy miłowali wielkie dobra duchowe, Ty zaś udzielisz nam również innych, z naddatkiem… Spraw, abyśmy tęsknot naszych nie zwracali do dóbr doczesnych, lecz uważali za obojętne zarówno ich posiadanie, jak i stratę… abyśmy nauczyli się używać mienia pożytecznie i wspomagać tego, kto jest w potrzebie… Mistrzem, który uczy nas tej sztuki, jesteś Ty sam, Chryste, oraz Twój Ojciec: „Bądźcie miłosierni — Ty mówisz — jak Ojciec wasz niebieski”… Jaki jest cel tej sztuki? Niebo i dobra niebieskie, czyli chwała niewysłowiona, gody duchowe, lampy jaśniejące, życie wieczne razem z Tobą, o Boski Oblubieńcze, i wszystkie inne dobra, jakich żadna myśl nie jest w stanie sobie przedstawić ani żadne słowo opisać (św. Jan Chryzostom).

O. Gabriel od św. Marii Magdaleny, karmelita bosy
Żyć Bogiem, t. III, str. 7

Udostępnij:
  • Facebook
  • Wykop
  • Twitter
  • Google Bookmarks
  • LinkedIn
  • email
  • Drukuj